Rozdział 8 ~ Tchórz
Akira’s
POV
-Festiwal szkolny zbliża
się wielkimi krokami – powiedziała Sakurai-chan. – I dziś rozmawiałam z
dyrektorem. Chciałby, żebyśmy zaśpiewali przed apelem.
-To świetnie! – ucieszyła
się Mori-chan. – Uwielbiam śpiewanie podczas festiwali!
Śpiewanie podczas festiwalu…
-K-kiedy ten festiwal? –
spytałam cicho. Miałam nadzieję, że nie było po mnie widać tego, jak bardzo
przerażała mnie myśl, że będę musiała pokazać się przed publicznością.
-Hm… Za dwa tygodnie –
odparła Sakurai-chan. – Czy to problem, Akira-chan?
-Odrobinę… Mówiłam, że
nie jestem dobra przed publicznością.
-Jestem pewna, że
poradzisz sobie świetnie – zapewniła. – Będziemy tam wszyscy razem, więc nie
martw się, dobrze?
Kiwnęłam głową.
-Zrobię wszystko, co w
mojej mocy, żeby tak było.
-Dziękuję, że tak się
starasz.
-Jeżeli tak bardzo się
stresujesz, spróbuj technik relaksacyjnych – poradził Kotara-kun. – Mógłbym ci
kilka polecić.
-N-naprawdę?
Skinął głową.
-Moja siostra jest
psychologiem, mogę ją zapytać o jakąś radę – dodała Aihara-chan od niechcenia.
-Bardzo wam dziękuję za
pomoc – powiedziałam. Naprawdę tak było. Czułam ogromną wdzięczność, że byli
dla mnie tak mili, chociaż znali mnie tak krótko.
Mori-chan zawiesiła mi
ramiona na szyi i zaśmiała perliście.
-W końcu jesteśmy
przyjaciółmi, Akira-senpai!
Odwzajemniłam jej
uśmiech, czując, że strach mnie opuścił.
Sakurai’s
POV
-Od jak dawna gotujesz? –
spytałem, wkładając miski po spaghetti do zmywarki. Aki-chama siedziała na
stołku przy kuchennym blacie w mojej kuchni.
Wzruszyła ramionami.
-Nie pamiętam dokładnie…
Chyba od zawsze. Nie pamiętam czasów, żebym nie gotowała. Zawsze pomagałam
robić kanapki, piec ciasteczka… Sama z siebie się do tego garnęłam.
-Twój chłopak będzie
szczęściarzem – stwierdziłem, czując jednocześnie ukłucie zazdrości. Świetnie
zdawałem sobie sprawę z tego, że Aki-chama mi się podobała. Była wszystkim tym,
czego szukałem, ale miała jedną wadę, która wykluczała mnie w kolejce
pretendentów do związku z nią.
Była ode mnie o
jedenaście lat młodsza.
Nawet nie było opcji,
żeby chciała się ze mną związać. Zresztą, co mógłbym jej dać? Starszy
bezrobotny facet, który jest na tyle dużym idiotą, żeby nie potrafić zrobić
sobie herbaty.
-Nie pleć bzdur,
Sakurai-kun – powiedziała, wbijając wzrok w stopy. – Kto chciałby być z taką
dziewczyną jak ja?
-Ja chciałbym być – odpowiedziałem jej w myślach.
-Taka osoba musiałaby się
mną ciągle opiekować – dodała. – Tylko wariat wziąłby na siebie taką
odpowiedzialność.
-W
takim razie jestem wariatem.
-Jestem pewien, że znalazłby
się niejeden – zapewniłem.
Pokręciła głową.
-Nie… A, Sakurai-kun
przyjdziesz na szkolny festiwal za dwa tygodnie?
-A będzie coś ciekawego?
-Szkolny chór ma śpiewać.
-Wystąpisz razem z nimi?
Kiwnęła głową.
-W takim razie przyjdę.
Uśmiechnęła się.
-Dziękuję, Sakurai-kun.
Przy tobie na pewno będę bać się mniej.
∞
Mój telefon zadzwonił
koło wieczora, gdy już szykowałem się do snu. Na wyświetlaczu pokazało się
zdjęcie uśmiechniętej gęby Isao.
-Czego chcesz? –
burknąłem do telefonu.
-Coś taki zły?
-Spać mi się chce –
odparłem.
-Ach, wybacz, stary. Tak
tylko byłem ciekaw, jak ci życie mija.
-Dobrze – odparłem. –
Naprawdę bardzo dobrze.
-Nie nudzisz się?
-Nie wiem… Moje życie
zwolniło, ale nie mogę powiedzieć, żebym się nudził.
-A jak tam szukanie
miłości?
-Miłość się znalazła, ale
stoi za szybą kuloodporną – westchnąłem.
-Hę? Nie podobasz się
jej?
-Nie wiem, ale… Jest ode
mnie młodsza. Powinna spotykać się ze swoimi rówieśnikami.
-Jak bardzo młodsza?
-Jest w wieku Riny.
-Ouu… Ale w sumie, co ci
szkodzi? Raczej cię nie odrzuci! Przecież jesteś gwiazdą.
-Nie jestem – odparłem. –
A ona nie wie, kim jestem. Myśli, że
wygrałem na loterii i dlatego stać mnie na dom nad jeziorem.
-Och… No to powiedz jej
prawdę.
-Isao, jej nie obchodzi
to, kim jestem. Aki-chama jest wyjątkowa.
-Jeny, serio cię wzięło.
-Nie wiem, może
rzeczywiście… Czuję się jak dzieciak.
-Stary, skoro i tak nie
masz już sławy, to chociaż podbij do tej dziewczyny, co?
-To chyba nie najlepszy
pomysł… Znaczy… Naprawdę ją lubię, ale ona nie ma żadnego powodu, żeby lubić
mnie.
-Bogowie, stary, gdzie
podziała się twoja pewność siebie.
-Sam chciałbym to
wiedzieć.
-Wygląda na to, że
wpadłeś po uszy, co?
-Tak, na to wygląda –
westchnąłem.
Akira’s
POV
-Naprawdę tego nie
rozumiem, Nat – pożaliłam się. – Lubię go chyba trochę za bardzo.
-Masz jakiś powód tak
podejrzewać?
-Zawsze, gdy mnie dotyka
serce bije mi tak szybko, jakby miało wyskoczyć mi z piersi. Gdy mówi, to chcę,
żeby mówił cały czas, bo uwielbiam go słuchać. Gdy go przy mnie nie ma, to
chcę, żeby się pojawił, bo za nim tęsknie…
-Zakochałaś się w nim, no
i co w tym złego? – spytała Nat.
-On… Nigdy nie zechciałby
ze mną być – stwierdziłam. – I… Czy to możliwe? Zakochać się w kimś po kilku
dniach?
-Świat widział już
większe cuda.
-Tak?
-Tak, Yuni. Zakochałaś
się, stało się, teraz musisz wiedzieć, co robić dalej.
-A jakie mam opcje?
-Zaproś go na randkę.
-C-co?!
-No co? Żyjemy w XXI
wieku, możesz śmiało zaprosić faceta na randkę.
-Ale… Ale… Nie, on się
nie zgodzi.
-Skąd możesz wiedzieć?
-Bo… Bo…
-Bo?
-Bo on jest taki cudowny,
a ja jestem Yuni. Tą Yuni, z której śmiali się w gimnazjum, tą Yuni, która boi
się ludzi, tą Yuni, która nie jest ładna…
-Nie pleć bzdur! –
zawołała Nat. – Jesteś miła, inteligentna, świetnie gotujesz i nigdy nie
mogłabym mieć lepszej przyjaciółki niż ty. Jeżeli on tego nie doceni to jest
idiotą, na którego nie warto tracić czasu.
Spuściłam wzrok.
-Ale ja nie chcę stracić
tego idioty, Nat.
-Wiem, Yuni, ale… Jeżeli
go nie zapytasz nigdy go nie zdobędziesz.
-Ale też nie stracę.
-To zwykłe tchórzostwo,
Yuni.
-Ponieważ jestem
tchórzem, Nat.
∞
Naprawdę byłam tchórzem.
Ogromnym, ogromnym tchórzem.
Bardzo
cię przepraszam, Akira-chan. Wszyscy złapali grypę żołądkową, a ja mam zdarte
gardło. Musisz zaśpiewać sama.
Właśnie to napisała w
swoim kajeciku Sakurai-chan, wyjaśniając dlaczego w dniu festiwalu miałam
zaśpiewać sama szkolny hymn.
-Nie – powiedziałam. –
Nie, ja… Ja… Nie.
Nie mogłam nawet spojrzeć
jej w oczy, czując, że ją zawiodłam. Spuściłam głowę i uciekłam spod sceny do
szkoły. Schowałam się w mojej klasie, siadając pod biurkiem nauczyciela. Niemal
natychmiast łzy popłynęły mi po policzkach.
Byłam tchórzem.
Przez to, że tak bardzo
się bałam zawiodłam zaufanie Sakurai-chan i zniszczyłam szkolny festiwal.
Mori-chan i Kotara-kun też na pewno będą zawiedzeni.
-Aki-chama, jesteś tu? –
usłyszałam głos Sakuraia. Ostrożnie wychyliłam się z mojej kryjówki.
-Tak – mruknęłam.
-Co się stało, Aki-chama?
-Zawiodłam ich, prawda?
Przez to, że tak bardzo się boję.
Sakurai podszedł do mnie
i kucnął.
-Nikt się na ciebie nie
gniewa – zapewnił.
-A-ale… Uciekłam.
-Czasem ucieczka nie jest
zła – odparł. – Ale szkoda by było, gdyby nikt nie usłyszał jak śpiewasz.
-Boję się – wyznałam.
-A jeżeli ktoś tam będzie
z tobą?
-A kto miałby ze mną
śpiewać?
-Ja. Pójdę z tobą i
zaśpiewam.
-N-naprawdę?
-Naprawdę. To jak? Ze mną
nie będziesz się bać?
-Z tobą niczego się boję,
Sakurai-kun – szepnęłam.
-Bardzo mnie to cieszy. –
Wstał, a potem podał mi dłoń i pomógł się podnieść. – Będzie dobrze – zapewnił.
-Obiecujesz?
-Masz na to moje słowo,
Aki-chama.
Kiwnęłam głową.
-Dziękuję, Sakurai-kun.
Uśmiechnął się.
-Naprawdę nie musisz mi
dziękować.
-Muszę. Nie dałabym sobie
rady bez ciebie.
Sakurai splótł nasze
palce i znów się uśmiechnął.
-Jesteś najodważniejszą
kobietą jaką znam, Aki-chama. Jestem pewien, że poradziłabyś sobie beze mnie.
-Sakurai-kun –
wymamrotałam. On tylko zaśmiał się i zaprowadził mnie z powrotem na scenę,
gdzie siedziała jego zmartwiona siostra.
-Sakurai-chan –
powiedziałam. – Przepraszam za moje tchórzostwo. Wystąpię przed apelem.
Sakurai-kun mi pomoże.
Naprawdę?,
napisała.
-Tak.
Dziękuję,
dziękuję! Powodzenia!
-Dziękuję – odparłam.
Uścisnęłam mocniej dłoń Sakurai-kuna i weszliśmy na scenę. Z mocno ściśniętym
gardłem podeszłam do mikrofonu.
-Uhm, przepraszam… Jestem
Akira Yuni z klasy 2B. Razem z chórem mieliśmy dziś śpiewać szkolny hymn, ale z
powody choroby innych członków zaśpiewam tylko ja i mój przyjaciel Sakurai-kun.
Proszę, bądźcie dla nas wyrozumiali.
W gruncie rzeczy nas
występ poszedł świetnie. Ja nie jąkałam się podczas śpiewania i nie
zwymiotowałam na scenie, więc nawet jeśli zdarzyło mi się fałszować to uważałam
to za mój wielki występ. Za to Sakurai miał cudowny głos, czysty i głośny, więc
na pewno ukrył każde moje niepowodzenie na scenie.
-Dziękuję, Sakurai-kun –
powiedziałam, gdy już zeszliśmy ze sceny.
-To nic takiego –
zapewnił.
-Dla mnie to wielka
rzecz. Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę.
Uśmiechnął się.
-Wystarczy, że będziesz
mi towarzyszyć podczas reszty festiwalu – stwierdził.
Kiwnęłam głową.
-Z radością, Sakurai-kun.