czwartek, 18 maja 2017

Rozdział 7 ~ Nowe początki




Akira’s POV

-Sakurai-kun, to tylko omlet – mruknęłam, gdy ten po raz kolejny zachwalał moje zdolności kulinarne.
-Tylko omlet? Zdajesz sobie sprawę, ile czasu musiałbym siedzieć w kuchni, żeby stworzyć coś podobnego do tego? A potem pewnie i tak bym się tym zatruł.
Zaśmiałam się cicho.
-Mimo wszystko to tylko omlet. Nie powinieneś mnie aż tak zachwalać, Sakurai-kun.
Mężczyzna wycelował we mnie widelec i uśmiechnął się.
-Będę cię zachwalał jeszcze wiele razy, Aki-chama.
Poczułam rumieńce na policzkach i spuściłam głowę. Naprawdę lubiłam spędzać czas z Sakuraiem, chociaż tyle razy mnie zawstydzał. Mimo to sprawiał, że czułam się tak bardzo swobodnie. Nie bałam się tego, że zrobię przy nim jakąś głupotę jak przedstawienie w złej kolejności.
-W zasadzie to czym się zajmujesz, Sakurai-kun? – spytałam, zdając sobie sprawę, że wszystko, co o nim wiem, to jego imię i wiek.
-Obecnie jestem bezrobotny – odpowiedział. – Ale z wykształcenia jestem nauczycielem matematyki.
-Dlaczego nie pracujesz?
-Ponieważ wygrałem na loterii – odparł. – Dlatego kupiłem dom tutaj, bo zawsze o takim marzyłem i chcę się nim nacieszyć, zanim znajdę sobie jakąś pracę w okolicy.
Kiwnęłam głową.
-Skoro twoja siostra też tutaj mieszka, to znaczy, że to twoje rodzinne miasto? – odgadłam.
-Tak – przyznał. – Wychowałem się tutaj. To piękne miejsce.
Pokiwałam głową.
-Tak – przyznałam. – Ślicznie tu. – Zeskoczyłam ze stołka przy kuchennym blacie i podeszłam do ogromnego panoramicznego okna w kuchni, które jednocześnie było wyjściem na taras. Tafla wody w jeziorze lśniła pod wpływem zachodzącego słońca.
-Od kiedy przyjechałyśmy tutaj z mamą, to chciałam się tam wykąpać – powiedziałam, wskazując głową w stronę podwórka. – Ale nie umiem pływać i trochę się boję, że się utopię.
-Żaden problem – stwierdził Sakurai i też zszedł ze swojego stołka. Podszedł do mnie, a potem otworzył drzwi. – Chodźmy.
-C-co?
-Idziemy pływać.
-A-ale… Nie powinniśmy odczekać pół godziny po jedzeniu?
Wzruszył ramionami.
-Nim wszystko przygotujemy, akurat minie tyle czasu – stwierdził i chwycił moją dłoń. – Poczekaj tutaj chwilę, dobrze?
Kiwnęłam głową niezdolna powiedzieć coś więcej. Miałam kąpać się razem z Sakuraiem.
-Wow… Nat mi nie uwierzy.
Sakurai uśmiechnął się, a potem wbiegł po schodach na pierwsze piętro i długo się nie zjawiał. Czekałam na niego ze spuszczoną głową, coraz bardziej wątpiąc w powodzenie tego pomysłu… Znaczy, dlaczego mielibyśmy się razem kąpać? Może coś źle zrozumiałam i on nie zaproponował mi kąpieli, tylko opuszczenie domu, a ja teraz stałam tu jak idiotka…
-Przepraszam, że tak długo, Aki-chama – odezwał się Sakurai, schodząc na dół z naręczem ręczników.
Odetchnęłam w duchu z ulgą.
-Ale z ciebie głuptas, Yuni – skarciłam się w myślach. – Sakurai-kun nie ma powodu, żeby cię wystawić.
-Nic się nie stało – zapewniłam.
-To dobrze, w takim razie chodźmy. – Objął mnie ramieniem i wyprowadził na zewnątrz. Ten dzień był wyjątkowo ciepły, całkowicie inaczej niż wczoraj wieczorem. Mimo że słońce już zachodziło i oblewało wszystko krwawą poświatą, to kąpiel wydawała się idealnym pomysłem.
Sakurai rzucił ręczniki na trawę, a potem ściągnął z siebie koszulkę. Mimowolnie rozdziawiłam usta, obserwując dobrze wyrzeźbione ciało. On kompletnie nie przypominał mi nauczyciela matematyki… Mój nauczyciel w Anglii był łysiejący i miał brzuszek, a obecny chociaż w miarę młody wydawał się nie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak siłownia.
-S-sakurai-kun! – pisnęłam i spuściłam wzrok. – Co ty robisz?
-Przecież nie będę kąpał się w ubraniach – odpowiedział. – Tobie radziłbym to samo.
Pokręciłam głową.
-Zostanę w bluzce – stwierdziłam, ale pozbyłam się plisowanej spódniczki i ułożyłam ją obok ubrań Sakuraia.
-Gotowa?
-Tak.
-W takim razie zapraszam. – Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Automatycznie schowałam głowę w ramionach i podreptałam za nim, nic nie mówiąc, ale w mojej głowie rozegrały się radosne fanfary.
-Sakurai-kun trzyma mnie za rękę! Sakurai-kun trzyma mnie za rękę!
W sumie nie licząc taty i starszego brata to jedyny facet, który robił coś takiego.
Ostrożnie weszliśmy do jeziora. Woda w pierwszym momencie wydawała mi się chłodna, ale już po chwili się przyzwyczaiłam i poczułam przyjemnie orzeźwienie w ten gorący dzień.
-Ja dalej nie wejdę – powiedziałam, gdy woda sięgała mi bioder.
-Hę? Dlaczego?
-Bo… Bo… Się boję…
-Nie masz czego.
-Nie potrafię pływać.
-No to co? Nie pozwolę ci utonąć.
-Ale…
Sakurai objął mnie ramionami w pasie, tak że byłam przyciśnięta do jego klatki piersiowej.
-Nie bój się. Nie puszczę cię nawet na momencik, dobrze?
-H-ha-hai! [1]
Na jego twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech, a potem powoli poprowadził mnie na głębszą wodę. Zgodnie z obietnicą nie puścił mnie nawet na sekundę, co bardzo dodało mi otuchy.
-Sakurai-kun – powiedziałam cicho. – Dziękuję, że jesteś dla mnie taki miły.
-Ty też jesteś dla mnie bardzo miła, Aki-chama i bardzo to doceniam.
-Naprawdę?
Skinął głową.
-Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty… Takie, która lubiłaby mnie za to, kim jestem.
-A da się inaczej?
-Niestety tak.
-Hm… W takim razie to muszą być bardzo głupi ludzie, skoro lubią cię za coś innego niż charakter.
Sakurai pokręcił głową, śmiejąc się.
-Naprawdę niesamowita z ciebie dziewczyna, Aki-chama – stwierdził.
-Hę? Naprawdę?
Skinął głową.
-Naprawdę – oznajmił. – Jesteś mądra, słodka i jestem pewien, że nigdy nie pomyliłaś cukru i soli… albo soli i pieprzu… albo cebuli z papryką…
Roześmiałam się i wtuliłam twarz w ramię Sakuraia.
-Sakurai-kun… Proszę cię, nigdy nie gotuj, dobrze?
Zaśmiał się.
-Dobrze – zgodził się. – Masz moje słowo. Nigdy nic nie ugotuję.
-Całe szczęście – westchnęłam. Prawdopodobnie w ten sposób uratowałam kogoś przed śmiercią w męczarniach.


Nat wpatrywała się we mnie z rozdziawionymi ustami po drugiej stronie monitora.
-Nocowałaś u obcego faceta? – powiedział.
-Sakurai-kun nie jest obcy.
-No dobra, może jest odrobinę obcy, ale tylko troszkę… Przecież nic złego się nie stało.
-Czy ty wiesz, że on mógł ci zrobić krzywdę?
-Krzywdę?
-Tak, zgwałcić na przykład!
-Sakurai-kun? Sakurai-kun nigdy by tego nie zrobił… Poza tym jest taki miły i przystojny, że mógłby mieć każdą kobietę. Nie musi uciekać się do barbarzyństwa.
-Yuni, mimo wszystko… I co twojej matce strzeliło do głowy? Powinna mieć włączony telefon cały czas!
-Wiem, Nat, ale nic na to nie poradzę. Poza tym warto było zaryzykować nawet to, że Sakurai-kun by mnie poćwiartował.
-Hm… Co masz na myśli?
-Dziś widziałam go bez koszulki… W zasadzie to był tylko w bokserkach.
-Yuni!
-No?
-Co… Ale już tak szybko?
Parsknęłam śmiechem.
-Nie martw się, Nat. Tylko kąpaliśmy się w jeziorze.
-Kąpałaś się z nim… To prawie jak randka, Yuni.
-Z kim Yuni ma randkę? – odezwał się głos w głębi pokoju. Rozpoznałam w nim Roya – starszego brata Nat. W zasadzie był nawet miły i przystojny. Podobnie jak reszta rodziny miał blond włosy i nienaganny zgryz.
-Cześć, Roy – powiedziałam.
-Cześć, Yuni – odparł. – To z kim ta randka?
-Z nikim – odpowiedziałam. – Po prostu spędziłam miłe popołudnie z moim sąsiadem.
W tym momencie jak na zawołanie w drzwiach zawitał Sakurai. Znaczy najpierw grzecznie zapukał do drzwi, ale że przed wyjściem powiedziałam mu, że może po prostu wejść do mojego domku, gdy będzie odnosił pojemniczek po ciastkach, zaraz potem wszedł do środka.
-Przepraszam za najście, Aki-chama – powiedział, ściągając buty. – Twoje ciasteczka były wspaniałe.
-Dziękuję, Sakurai-kun – odpowiedziałam i pospiesznie wstałam z podłogi. – Chcesz się czegoś napić? A może jesteś głodny? Ja mogłabym zjeść konia z kopytami…
-Bardzo dużo mówisz, Aki-chama – przerwał mi, a ja zarumieniłam się chyba po czubek głowy.
-Przepraszam, Sakurai-kun – mruknęłam. – To jak? Zjesz ze mną późny obiad?
-Nie chcę się narzucać. Raz już dla mnie gotowałaś.
-Nie narzucasz, ale będziesz musiał chwilę poczekać.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-W takim towarzystwie z radością…
-No to mi pomożesz.
-Hę? Miałem nigdy nie gotować!
-Spokojnie, tylko będziesz mi podawał rzeczy. To jak?
-Jestem gotowy do pracy – oznajmił. 
-To dobrze. – Schyliłam się do kamery w laptopie. – Muszę kończyć, Nat.
-Co? Czemu? – spytała.
-Sakurai-kun przyszedł.
-Twój sąsiad jest ważniejszy ode mnie?
-Nie, Nat, ale… Jestem głodna, a on obiecał mi pomoc przy obiedzie.  Przepraszam, Nat.
-Jasne, nic się nie stało… Pogadamy jutro.
-Pewnie. Na razie, Nat.
-Pa.
Wyłączyłam laptop, a potem zaprowadziłam Sakuraia do kuchni. Nie była tak wszechstronna jak jego, ale również nowoczesna, co było takim prezentem od mamy. Wiedziała, że kocham gotować, więc specjalnie dla mnie sprezentowała taką kuchnię.
-Nie mamy wiele do roboty – powiedziałam. – Soczewica już jest gotowa, a bulion ugotowałam zaraz po szkole.
-A co robimy?
-Zupę meksykańską z batami, kurczakiem i soczewicą.
-Brzmi pysznie.
-I takie będzie. – Sięgnęłam po dwa ząbki czosnku i tarkę z szafki nad moją głową, po czym podałam to mojemu pomocnikowi. – Masz bardzo ważne zadanie, Sakurai-kun. Musisz zetrzeć czosnek. Dasz radę?
-Tak jest!
-Wspaniale.
W czasie gdy Sakurai zajmował się czosnkiem jak obrałam cebulę i pół batatu, a potem pokroiłam w kostkę. Później wrzuciłam to do garnka i dodałam łyżkę oliwy. W tym czasie mój dzielny pomocnik uporał się ze swoim zadaniem i do mieszanki dorzuciłam czosnek. Wszystko to podsmażałam przez pięć minut.
-Sakurai-kun, wyjmij kurczaka z lodówki – poleciłam. – Jest pokrojony w kostkę, w czerwonej miseczce. A potem jakbyś mógł to podgrzej bulion.
Kiwnął głową, chociaż po jego twarzy widziałam, że czuł się niepewnie.
-Nie martw się, Sakurai-kun. Kuchnia dla mnie jest jak jezioro dla ciebie. Nie pozwolę ci tu utonąć.
Jego twarz rozpogodziła się odrobinę i wrócił do wykonywanych. Ja w tym czasie dorzuciłam do mieszanki soczewicę oraz wcześniej przygotowane przyprawy. Gdy to już było gotowe wystarczyło zalać to gorącym bulionem i dodać kurczaka, a potem gotować jeszcze kwadrans.
-Gotowe – powiedziałam, gdy nasza misja zakończyła się sukcesem.
-Wygląda na jadalne – stwierdził.
-I takie jest – zapewniłam. Przelałam jedzenie do miseczek, a potem jedną z nich podałam Sakuraiowi. Ten złożył dłonie i uśmiechnął się
-Itadakimasu![2] – powiedział.
-Itadakimasu!


Następnego dnia poszłam na spotkanie szkolnego chóru. Bardzo się przed tym stresowałam i w ostatniej chwili nawet chciałam zawrócić, ale siostra Sakuraia mnie zauważyła.
-Akira-chan! – zawołała radośnie. – Jednak przyszłaś.
-Ja… Uhm… No cóż…
-Bardzo się cieszę, że dałaś nam szansę.
-Jak dla mnie nie potrzebujemy nowych członków – mruknęła jej blond towarzyszka.
-Daj spokój, Aihara-chan. W chórze jest nas pięcioro z nami włącznie i będę ci bardzo wdzięczna, Akira-chan, jeżeli użyczysz nam swojego anielskiego głosu.
-Ale ja… Ja naprawdę nie jestem najlepsza przy… Uhm, przy publice.
-Jestem pewna, że poradzisz sobie świetnie – zapewniła mnie. Uśmiechnęła się i pokazała dwa uniesione kciuki. – Ganbatte! [3]
-Dziękuję – mruknęłam, po czym podreptałam do klasy, gdzie chór miał swoje spotkania. Poza mną i Sakurai-chan z dwiema towarzyszkami w klasie były jeszcze dwie osoby. Jedną z nich była dziewczyna z lekko wystającymi jedynkami i włosami upiętymi w dwa kucyki, a drugą chudy i wysoki chłopak o twarzy wyglądającej nienaturalnie młodo i krótko ściętymi włosami.
-Ohayo![4] – przywitała ich radośnie Sakurai-chan. Miałam w sobie nawet więcej energii niż jej brat. – Przywitajcie proszę naszą nową członkinie, Akira Yuni.
-Ohayo gozaimasu[5] – mruknęłam i ukłoniłam się. – Jestem Akira Yuni, miło mi was poznać.
-Akira Yuni? Ta która chciała popełnić samobójstwo? – spytał chłopak.
-Hę? Jakie samobójstwo? – spytałam.
-Ostatnio dziewczyny z klasy D o tym mówiły… Akira Yuni, klasa B, przyjechała z Anglii do Japonii za namową psychologa, ponieważ chciała się zabić po tym jak rzucił ją chłopak.
-Bakayaro![6] – zawołała dziewczyna z kucykami.
Zaśmiałam się ciut nerwowo.
-To nieprawda – zapewniłam. – Moi rodzice się rozwiedli, więc z mamą przyjechałyśmy w jej rodzinne strony.
Chłopak skinął głową.
-Rozumiem – powiedział. – Wiedziałem, że nic z ust klasy D nie może być wiarygodne.
-Bakayaro – wymamrotała dziewczyna z kucykami. – Dlatego nie masz dziewczyny. Jesteś po prostu wredny.
Ten wzruszył tylko ramionami.
-Byliby uroczą parą, co? – szepnęłam do mnie Sakurai-chan. Skinęłam głową.
-T-tak – mruknęłam.
Dziewczyna odchrząknęła.
-No dobrze, myślę, że powinniśmy się przedstawić. Tylko grzecznie.
-Ach tak! Przepraszam! Jestem Mori Katsuko z klasy 1F – powiedziała dziewczyna z kucykami.
-Kotara Shun z klasy 3A – przedstawił się chłopak.
-Aihara Norie, klasa 2A – rzuciła blondynka.
-Tsuda Noriko, klasa 2A – dodała ta z fryzurą na boba.
-Bardzo miło mi was poznać – zapewniłam.
-Nam ciebie też – zawołała wesoło Mori-chan i uściskała mnie. – Mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi, Akira-senpai![7]
-Ja też, Mori-chan – odparłam.
-Może Sakurai-kun miał rację – pomyślałam. – Może naprawdę tylko tyle wystarczy, żeby wszystko poszło dobrze?

[1] „Hai” w tym wypadku oznacza po prostu „dobrze”
[2] „Smacznego”
[3] „Cześć” – mało oficjalne.
[4] „Dzień dobry” – bardziej oficjalne
[6] „Głupek, idiota”

[7] przyrostek używany przez uczniów młodszych wobec tych starszych

4 komentarze:

  1. Woo chce kolejne rozdziały ale nie byłabym sobą, gdybym nie miała jakiś wymagań. Cały czas mam przed oczyma piękną parę, jaką tworzyliby Rina i brat Nat (nie pytajcie skąd ale tak ma być i koniec ❤!). Mama głównej bohaterki też powinna mieć jakiś mały romansik (może jakiś przystojny prawnik albo lekarz) I teraz ostatnia wielkaaa prośba do Jokera Wolfa �� Może by tak nasi zakochańce zaczęli przyśpieszony kurs "Jak zrobić pięknego bobaska x3"? I dajcie między nimi więcej miłości, muszę czytając o 5 rano szczerzyć się jak głupia. Serio, czytanie takich rzeczy i to w poniedziałek o tak wczesnej porze poprawia nastrój na cały dzień (albo chociaż do kolejnego rozdziału "

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Plany na CLR są bardzo rozbudowane i no cóż... Rina znajdzie miłość życia, Roy też, a Oda-san też nie będzie mieć co narzekać na brak miłosnych uniesień, nie mogę jednak obiecać realizacji twoich shipów, bo nie wiem, czy znajdą się kanonie. Co do kursu robienia dzieci... Uhm... Nie w tej części, wybacz. Gomennasai, Pati-chan! Seksy i dzieci nadejdą po ślubie, Sakurai-kun to romantyk i nie mógłby sobie pozwolić na taką samowolkę.

      Usuń
  2. W takim razie czekam na zawiadomienie o ślubie!

    OdpowiedzUsuń