Rozdział 14 ~ Prawie pocałunek
Akira’s
POV
Sakurai zerknął na mnie, gdy szliśmy na
przystanek autobusowy, trzymając się za ręce. Uśmiechnął się lekko.
-Nie powinnaś być teraz w szkole? –
spytał.
-Powinnam – przyznałam. Poczułam, że
rumieńce wykwitły mi na policzkach. Zdecydowanie za często się czerwieniłam.
-Ech, naprawdę myślałaś, że chcę cię
zostawić, głuptasie?
-Um… Bałam się, że tak.
Na jego twarzy zakwitł delikatny uśmiech,
a potem pocałował nasze splecione dłonie.
-Myślałem o tym, że gdybym przyjął tę
propozycję, to widywałbym cię dużo rzadziej niż teraz, ale w żadnym stopniu nie
rozważałem rozstania.
-Na pewno?
-Na pewno.
-To… To cieszę się.
-Ja też. A jak pobyt Nat? – spytał.
-Dobrze – przyznałam. – Nie miałam dla
niej dużo czasu, ale chyba dobrze się bawiła. Kazała cię ostrzec, że jeszcze
się z tobą spotka.
-Powinienem się bać?
Wzruszyłam ramionami.
-Kto ją tam wie.
-Rozumiem. A kiedy ma zamiar znów cię odwiedzić?
-Jeszcze nie wiemy, ale może ja się do
niej wybiorę? No i powinnam spędzić trochę czasu z tatą.
-Mógłbym lecieć z tobą?
-Chcesz poznać mojego tatę?
-W sumie tak… Chyba, że uważasz, że to za
szybko.
Pokręciłam głową.
-Nie, jest dobrze. Będzie mi bardzo miło,
jeżeli polecisz ze mną do Londynu.
Doszliśmy na przystanek, gdzie już stał
autobus.
-Idź zajmij nam miejsce, dobrze? –
powiedział Sakurai. – Ja zajmę się biletami.
-Dobrze – odparłam. Przeszłam na tyły
autobusu, gdzie nie było ludzi i zajęłam miejsce koło okna. Niedługo potem
doszedł do mnie Sakurai, który zajął miejsce przy mnie. Oparłam głowę na jego
ramieniu i przymknęłam oczy. Dopiero teraz zaczynałam odczuwać jak zmęczona
byłam. Wstałam tamtego dnia o wiele wcześniej niż zwykle (chociaż i tak noc
spędziłam na wgapianiu się w sufit).
Ziewnęłam przeciągle, zakrywając usta
dłonią.
-Jesteś śpiąca? – spytał Sakurai.
-Odrobinę – przyznałam.
-W takim razie idź spać. Obudzę cię, kiedy
będziemy w domu.
-Mhm… Dobranoc.
-Dobranoc.
∞
Kiedy się obudziłam leżałam na łóżku w
pokoju Sakuraia, co mnie zdziwiło, bo miał mnie obudzić, gdy będziemy na
miejscu. Była też wątpliwa opcja, że to wszystko mi się śniło, ale bardziej
byłam skłonna obstawiać to, że przyniósł mnie tutaj.
Przeciągnęłam się leniwie i uśmiechnęłam.
Drzwi od pokoju zaskrzypiały cicho, gdy
Sakurai wszedł do środka. Miał wilgotne i roztrzepane włosy, które opadały mu
na twarz. W pasie otoczył się białym ręcznikiem, co stanowiło jego jedyne
odzienie.
-Już wstałaś? – spytał lekko zdziwiony.
-Um…
-Przepraszam… Zapomniałem wziąć ubrań na
zmianę. Zaraz sobie pójdę.
-Nie szkodzi… Ja pójdę… Znaczy, na pewno
jesteś głodny. Może pójdę coś ugotować, co?
-Jeżeli proponujesz.
Skinęłam głową i wygrzebałam się spod
kołdry. Spuściłam wzrok, żeby nie patrzeć na jego nagi brzuch. W rzeczywistości
z radością bym sobie popatrzyła, ale nie wypadało mi robić czegoś takiego. No i
się wstydziłam, jeszcze by sobie pomyślał coś głupiego.
Podreptałam szybko do kuchni, zostawiając
Sakuraia samego.
-Ciekawe,
ile czasu musimy się znać, żeby mówić sobie po imieniu? – pomyślałam. Bądź
co bądź byliśmy parą, ale wciąż zwracałam się do niego jak do kolegi. Kiedy
jest wiadomo, że można już zacząć zwracać się do siebie imieniem? Są ku temu
jakieś wytyczne, czy chodzi bardziej o prywatne odczucia? W końcu skąd miałam
wiedzieć, czy nie przeszkadza mu, że nie zwracam się do niego po imieniu?
Podczas moich rozmyślań zaczęłam
przygotowywać leczo. Była to jedna z prostszych potraw i nie trzeba było
poświęcić wiele czasu, żeby ją przygotować.
-Pachnie bosko – powiedział Sakurai,
obejmując mnie od tyłu. Pocałował mnie w policzek.
-Powinno podobnie smakować.
-W to nie wątpię.
-Sakurai-kun, dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Hm… Wyglądasz uroczo, gdy śpisz. Nawet
wtedy, gdy się ślinisz.
-C-co? Nie ślinię się! – zaprzeczyłam
energicznie.
-Owszem, ślinisz i trochę chrapiesz.
Schowałam twarz w dłoniach. Czułam, że ze
wstydu mogłabym się zapaść pod ziemię. Chciałam zapaść się pod ziemię. Gdybym
tylko pod ręką miała szpadel, zaczęłabym sobie kopać norę.
-Ale uważam, że to urocze – stwierdził
Sakurai i zacisnął ramiona wokół moje talii. – Bardzo urocze i słodkie.
-To co najmniej niezręczne – stwierdziłam.
-Mhm… Jak chcesz to też mogę zacząć
chrapać – odparł. – A czasem jak za bardzo się śmieję to zaczynam chrumkać jak
świnka.
Zachichotałam cicho.
-Naprawdę? – spytałam.
-Tak.
Nagle poczułam ból głowy. Syknęłam cicho,
przykładając dłoń do czoła.
-Chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? –
spytał Sakurai.
-Mhm, nie zaszkodzą – stwierdziłam.
Skinął głową, a potem szybko poszedł po
środki przeciwbólowe. Sama za to ściągnęłam garnek z leczo z gazu i udałam się
na kanapę do salonu. Ułożyłam się na niej wygodnie i zamknęłam oczy, licząc na
to, że to odrobinę złagodzi ból.
-Mam nadzieję, że paracetamol wystarczy –
mruknął Sakurai, wchodząc do pokoju. – Nie mam nic lepszego.
-Nie szkodzi – odparłam, otwierając oczy.
Przyjęłam tabletkę i szklankę z wodą. Szybko połknęłam lek, a potem znów
położyłam się wygodnie. – Zjedz dziś beze mnie, dobrze?
-Nie, później zjem. Na razie posiedzę z
tobą i poczekam, aż ci przejdzie.
-Nie musisz.
-Ale chcę. – Pocałował mnie krótko w
czoło, a potem usiadł koło kanapy. – Muszę mieć pewność, że nic ci nie jest.
Zerknęłam na niego spod przymrużonych
powiek i uśmiechnęłam lekko.
-Dziękuję, Sakurai-kun – powiedziałam. –
Za to, że tak się o mnie martwisz.
-To sama przyjemność – zapewnił.
Otworzyłam oczy, a potem dotknęłam jego
twarzy.
-Mam ogromne szczęście, że na ciebie
trafiłam. Nawet jeśli możesz mnie zabić szklanką wody.
-Tylko jeśli spróbuję ją zagotować –
odpowiedział na swoją obronę.
Zachichotałam, a Sakurai wybuchł głośnym
śmiechem. Gdy się rozweseliłam ból głowy odrobinę zelżał, a zniknął całkowicie,
gdy Sakurai zachrumkał.
-To urocze – powiedziałam.
-Tak uważasz? – spytał. Pochylił się do
mnie z uśmiechem. Z lekką ekscytacją uświadomiłam sobie, że pewnie próbował
mnie pocałować. Serce zatrzepotało mi radośnie w piersi, ale telefon Sakuraia
zadzwonił.
-Przepraszam na moment – mruknął i
odebrał. – Halo?... Mama?... Jasne, nie ma sprawy. Zapytam jej… Nie, powinna
się zgodzić… Mhm, też cię kocham. Do jutra. – Rozłączył się i spojrzał na mnie.
– Mama pyta, czy wpadniemy jutro na obiad – powiedział.
-A, uhm… Jasne.
-To super.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz