Rozdział 2 ~ Nowa
Akira’s
POV
Nienawidziłam wystąpień publicznych.
Zwykle to Natalie mówiła za nas dwie, a teraz byłam od niej oddalona o wiele
mil.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na
wpatrzonych we mnie dwanaście par oczu uczniów mojej klasy.
-Proszę, opowiedz nam coś o sobie –
zaproponowała nauczycielka. Była młodą kobietą i chyba pełniła rolę
wychowawczyni.
-Ja… Uhm… Nazywam się Yuni Akira –
wydusiłam, a zaraz potem uświadomiłam sobie kuriozalny błąd, przed którym mama
ostrzegała mnie milion razy dzień wcześniej.
Najpierw powinnam była podać nazwisko.
-Yuni,
ty idiotko – pomyślałam. Powinnam była to odkręcić, ale wewnętrzna blokada
sprawiła, że nie mogłam się już odezwać. Co będzie, to będzie… Kiedyś może się
to wyjaśni.
-Nie chcesz dodać nic więcej? – spytała
wychowawczyni. Pospiesznie pokręciłam głową, dając znak, że raczej się więcej
nie odezwę.
-Dobrze. Zajmij proszę jakieś wolne
miejsce.
Skinęłam głową, a potem przeszłam na sam
koniec klasy i zajęłam miejsce z tyłu. Usiadłam za jakimś wysokim chłopakiem,
więc byłam prawie niewidoczna.
Jeżeli miałam być szczera to ta
przeprowadzka okazała się być o wiele trudniejsza niż się spodziewałam. Sam
fakt, że rozdzielono mnie z Nat, która była moją jedyną przyjaciółką przez
siedemnaście lat mojego życia, był mocno uciążliwy. Tak beznadziejny przypadek
introwertyka jak ja nie powinien być stawiany w takiej sytuacji. Poza tym
porażała mnie różnica kulturowa. Nie mogłam połapać się w licznych zasadach
zachowania, które mama próbowała mi naprędce wyjaśnić. To wszystko po prostu
mieszało mi się w głowie. Tutaj nawet system edukacji był całkowicie inny.
Zacznijmy od tego, że w Japonii rok szkolny zaczynał się w kwietniu i miał trzy
semestry (ja swoją drogą pojawiłam się w szkole w środku pierwszego semestru).
Rok szkolny był przerywany czterdziestodniową przerwą letnią i dwiema
dwutygodniowymi przerwami – wiosenną i zimową. Wybór kółek zainteresowań też
mnie przerażał, a wychowawczyni wręcz poleciła mi zapisanie się na zajęcia
pozalekcyjne.
Powoli zaczynał przerażać mnie fakt, że ta
kultura ukrywa przede mną multum nieznanych mi zasad etykiety, a ja
nieuświadomiona będę robić z siebie idiotkę.
Mimowolnie sięgnęłam do bransoletki, która
była prezentem od Nat i uśmiechnęłam się, widząc wygrawerowany napis. Miałam
nadzieję, że chociaż ona radziła sobie lepiej.
∞
Lekcje każdego dnia kończyłam mniej więcej
o piętnastej. Mama zwykle popołudniami była w szpitalu, a ja w tym czasie
siedziałam sama w domu i odrabiałam lekcje. Swoja drogą ogrom prac domowych w
japońskich liceach mnie przerażał. Czy ktokolwiek przewidział tutaj czas na
sen? Lekcje do piętnastej, koła zainteresowań do dziewiętnastej, u wielu
uczniów dochodziły szkoły przygotowawcze, które uczyły technik wypełniania testów…
Szaleństwo.
Po części podziwiałam uczniów z japońskich
szkół, bo ja miałam problem z moimi lekcjami. Dzięki rodzicom nie najgorzej
posługiwałam się językiem i gdy trzeba było się z kimś dogadać to nie było
problemu, ale jeżeli chodziło o pismo… To była moja pięta Achillesa. Spędzałam
długie godziny nad pracami domowymi i tłumaczeniu ich w Google, żeby poprawnie
wszystko zrozumieć. Czasem Nat mi w tym pomagała, za co chyba nigdy jej się
odpowiednio mocno nie odwdzięczę.
-Google mówi, że chodzi o udowodnienie
rachunku – powiedziała.
-Udowodnienie rachunku? – powtórzyłam.
-Tak.
-Mhm… Dzięki, Nat.
-Proszę bardzo. A swoją drogą nie
znalazłaś tam jakiegoś przystojnego Japończyka? – spytała, po czym poruszyła
zabawnie brwiami.
-Nie było okazji… Nie jestem najbardziej
lubianą osobą w szkole – odparłam. – Raczej nikt mnie tam nie zauważa.
-A ja liczyłam na jakieś pikantne
szczegóły z życia na zachodzie.
-Jest nudno, chociaż okolica piękna.
Musisz przyjechać tutaj na wakacje. Zachwycisz się krajobrazem.
-Tak?
-Tak. Dom mamy na jakimś wygwizdowie, ale
tuż nad jeziorem. Tyle tutaj kwiatów i zieleni, że mam ochotę tylko chodzić i
wzdychać z zachwytem.
-Nieźle… A właśnie, gadałam z rodzicami i
powiedzieli, że mogę odwiedzić cię w wakacje. Roy chciał lecieć do Egiptu, ale
przekonałam rodziców, że Japonia będzie o wiele lepsza.
-Świetnie! Przygotuje multum atrakcji na
wasz przyjazd.
-Liczę na to.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
-Poczekaj chwilę – powiedziałam do Nat i
podniosłam się od stolika, na którym miałam porozkładane moje zeszyty.
Przeszłam przez salon do przedpokoju, a potem otworzyłam drzwi. Przede mną stał
mój nowy sąsiad – mężczyzna, przy którym ludziom na pewno miękły kolana. Na
mnie na pewno tak działał.
Był dość młody, na pewno nie skończył
trzydziestu lat. Miał półdługie włosy o kasztanowej barwie i ciemnobrązowe
oczy.
-Uhm… Dobry wieczór – powiedział.
-Dobry wieczór. Coś się stało?
Skinął głową.
-Nie mógłbym od pani pożyczyć pół szklanki
cukru? Jest już późno i nie zdążę dotrzeć do sklepu.
-Rozumiem. Żaden problem. Zaraz przyniosę.
Wycofałam się w głąb domu i szybko
wykonałam prośbę sąsiada. Miałam ochotę skakać z radości – i to wcale nie
dlatego, że gadałam z prawdopodobnie najprzystojniejszym facetem w okolicy, a
dlatego, że zachowałam się jak osoba całkiem pewna siebie… A przynajmniej nie
zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem z nerwowym chichotem, co kiedyś przydarzyło
mi się, gdy mieszkałam jeszcze w Anglii.
-Proszę – powiedziałam, podając sąsiadowi
pół szklanki cukru.
-Dziękuję bardzo.
-Naprawdę nie ma za co – zapewniłam.
-Jest. Dziękuję raz jeszcze – powtórzył, a
potem wrócił do siebie do domu, a ja znów zasiadłam przed ekranem laptopa.
-Kto to był? – spytała Nat.
-Mój sąsiad. Chciał pożyczyć cukier.
-Aha… Przystojny?
-Czy ty na siłę chcesz mi znaleźć chłopaka?
-Tak.
-Okej… Przetłumacz mi lepiej zadanie z
historii, a ja pomyślę nad tym do jakiego klubu się zapisać.
-A co masz do wyboru?
-W sumie jest dużo ciekawych propozycji,
wiesz? Klub pływacki, lekkoatletyczny, judo, matematyczny, szachowy, literacki,
wyplatania koszyków, układania kwiatów, chór…
-Chór! – zawołała Nat. – Przecież kochać
śpiewać.
-Ale nie przed publiką.
-Hm… I co z tego? Jak dla mnie powinnaś
się tam zapisać – stwierdziła. – Masz tam jeszcze jakieś kluby?
-Teatralny, historyczny…
-O! Teatralny! Podobno takie zajęcia
pomagają w budowaniu pewności siebie.
-Jeszcze nad tym pomyślę – zapewniłam. – A
teraz wróćmy do zadania z historii.
-A tak… Pokaż mi to, zaraz zobaczę, co
Wujek Google o tym sądzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz