czwartek, 16 marca 2017

Rozdział 2 ~ Nowa




Akira’s POV

Nienawidziłam wystąpień publicznych. Zwykle to Natalie mówiła za nas dwie, a teraz byłam od niej oddalona o wiele mil.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na wpatrzonych we mnie dwanaście par oczu uczniów mojej klasy.
-Proszę, opowiedz nam coś o sobie – zaproponowała nauczycielka. Była młodą kobietą i chyba pełniła rolę wychowawczyni.
-Ja… Uhm… Nazywam się Yuni Akira – wydusiłam, a zaraz potem uświadomiłam sobie kuriozalny błąd, przed którym mama ostrzegała mnie milion razy dzień wcześniej.
Najpierw powinnam była podać nazwisko.
-Yuni, ty idiotko – pomyślałam. Powinnam była to odkręcić, ale wewnętrzna blokada sprawiła, że nie mogłam się już odezwać. Co będzie, to będzie… Kiedyś może się to wyjaśni.
-Nie chcesz dodać nic więcej? – spytała wychowawczyni. Pospiesznie pokręciłam głową, dając znak, że raczej się więcej nie odezwę.
-Dobrze. Zajmij proszę jakieś wolne miejsce.
Skinęłam głową, a potem przeszłam na sam koniec klasy i zajęłam miejsce z tyłu. Usiadłam za jakimś wysokim chłopakiem, więc byłam prawie niewidoczna.
Jeżeli miałam być szczera to ta przeprowadzka okazała się być o wiele trudniejsza niż się spodziewałam. Sam fakt, że rozdzielono mnie z Nat, która była moją jedyną przyjaciółką przez siedemnaście lat mojego życia, był mocno uciążliwy. Tak beznadziejny przypadek introwertyka jak ja nie powinien być stawiany w takiej sytuacji. Poza tym porażała mnie różnica kulturowa. Nie mogłam połapać się w licznych zasadach zachowania, które mama próbowała mi naprędce wyjaśnić. To wszystko po prostu mieszało mi się w głowie. Tutaj nawet system edukacji był całkowicie inny. Zacznijmy od tego, że w Japonii rok szkolny zaczynał się w kwietniu i miał trzy semestry (ja swoją drogą pojawiłam się w szkole w środku pierwszego semestru). Rok szkolny był przerywany czterdziestodniową przerwą letnią i dwiema dwutygodniowymi przerwami – wiosenną i zimową. Wybór kółek zainteresowań też mnie przerażał, a wychowawczyni wręcz poleciła mi zapisanie się na zajęcia pozalekcyjne.
Powoli zaczynał przerażać mnie fakt, że ta kultura ukrywa przede mną multum nieznanych mi zasad etykiety, a ja nieuświadomiona będę robić z siebie idiotkę.
Mimowolnie sięgnęłam do bransoletki, która była prezentem od Nat i uśmiechnęłam się, widząc wygrawerowany napis. Miałam nadzieję, że chociaż ona radziła sobie lepiej.


Lekcje każdego dnia kończyłam mniej więcej o piętnastej. Mama zwykle popołudniami była w szpitalu, a ja w tym czasie siedziałam sama w domu i odrabiałam lekcje. Swoja drogą ogrom prac domowych w japońskich liceach mnie przerażał. Czy ktokolwiek przewidział tutaj czas na sen? Lekcje do piętnastej, koła zainteresowań do dziewiętnastej, u wielu uczniów dochodziły szkoły przygotowawcze, które uczyły technik wypełniania testów…
Szaleństwo.
Po części podziwiałam uczniów z japońskich szkół, bo ja miałam problem z moimi lekcjami. Dzięki rodzicom nie najgorzej posługiwałam się językiem i gdy trzeba było się z kimś dogadać to nie było problemu, ale jeżeli chodziło o pismo… To była moja pięta Achillesa. Spędzałam długie godziny nad pracami domowymi i tłumaczeniu ich w Google, żeby poprawnie wszystko zrozumieć. Czasem Nat mi w tym pomagała, za co chyba nigdy jej się odpowiednio mocno nie odwdzięczę.
-Google mówi, że chodzi o udowodnienie rachunku – powiedziała.
-Udowodnienie rachunku? – powtórzyłam.
-Tak.
-Mhm… Dzięki, Nat.
-Proszę bardzo. A swoją drogą nie znalazłaś tam jakiegoś przystojnego Japończyka? – spytała, po czym poruszyła zabawnie brwiami.
-Nie było okazji… Nie jestem najbardziej lubianą osobą w szkole – odparłam. – Raczej nikt mnie tam nie zauważa.
-A ja liczyłam na jakieś pikantne szczegóły z życia na zachodzie.
-Jest nudno, chociaż okolica piękna. Musisz przyjechać tutaj na wakacje. Zachwycisz się krajobrazem.
-Tak?
-Tak. Dom mamy na jakimś wygwizdowie, ale tuż nad jeziorem. Tyle tutaj kwiatów i zieleni, że mam ochotę tylko chodzić i wzdychać z zachwytem.
-Nieźle… A właśnie, gadałam z rodzicami i powiedzieli, że mogę odwiedzić cię w wakacje. Roy chciał lecieć do Egiptu, ale przekonałam rodziców, że Japonia będzie o wiele lepsza.
-Świetnie! Przygotuje multum atrakcji na wasz przyjazd.
-Liczę na to.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
-Poczekaj chwilę – powiedziałam do Nat i podniosłam się od stolika, na którym miałam porozkładane moje zeszyty. Przeszłam przez salon do przedpokoju, a potem otworzyłam drzwi. Przede mną stał mój nowy sąsiad – mężczyzna, przy którym ludziom na pewno miękły kolana. Na mnie na pewno tak działał.
Był dość młody, na pewno nie skończył trzydziestu lat. Miał półdługie włosy o kasztanowej barwie i ciemnobrązowe oczy.
-Uhm… Dobry wieczór – powiedział.
-Dobry wieczór. Coś się stało?
Skinął głową.
-Nie mógłbym od pani pożyczyć pół szklanki cukru? Jest już późno i nie zdążę dotrzeć do sklepu.
-Rozumiem. Żaden problem. Zaraz przyniosę.
Wycofałam się w głąb domu i szybko wykonałam prośbę sąsiada. Miałam ochotę skakać z radości – i to wcale nie dlatego, że gadałam z prawdopodobnie najprzystojniejszym facetem w okolicy, a dlatego, że zachowałam się jak osoba całkiem pewna siebie… A przynajmniej nie zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem z nerwowym chichotem, co kiedyś przydarzyło mi się, gdy mieszkałam jeszcze w Anglii.
-Proszę – powiedziałam, podając sąsiadowi pół szklanki cukru.
-Dziękuję bardzo.
-Naprawdę nie ma za co – zapewniłam.
-Jest. Dziękuję raz jeszcze – powtórzył, a potem wrócił do siebie do domu, a ja znów zasiadłam przed ekranem laptopa.
-Kto to był? – spytała Nat.
-Mój sąsiad. Chciał pożyczyć cukier.
-Aha… Przystojny?
-Czy ty na siłę chcesz mi znaleźć chłopaka?
-Tak.
-Okej… Przetłumacz mi lepiej zadanie z historii, a ja pomyślę nad tym do jakiego klubu się zapisać.
-A co masz do wyboru?
-W sumie jest dużo ciekawych propozycji, wiesz? Klub pływacki, lekkoatletyczny, judo, matematyczny, szachowy, literacki, wyplatania koszyków, układania kwiatów, chór…
-Chór! – zawołała Nat. – Przecież kochać śpiewać.
-Ale nie przed publiką.
-Hm… I co z tego? Jak dla mnie powinnaś się tam zapisać – stwierdziła. – Masz tam jeszcze jakieś kluby?
-Teatralny, historyczny…
-O! Teatralny! Podobno takie zajęcia pomagają w budowaniu pewności siebie.
-Jeszcze nad tym pomyślę – zapewniłam. – A teraz wróćmy do zadania z historii.

-A tak… Pokaż mi to, zaraz zobaczę, co Wujek Google o tym sądzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz