Rozdział 3 ~ Uciekinier
Sakurai’s
POV
-Aki, weź to jeszcze przemyśl – powiedział
Isao po drugiej stronie linii. – Czy ty wiesz, ile listów dostaliśmy od twoich zrozpaczonych
fanek, gdy dowiedziały się, że zrezygnowałeś ze śpiewu?
-Pewnie sporo – odparłem. – Ale już ci to
mówiłem, nie? Nie mam zamiaru wracać do śpiewania.
-To rozstanie z Kajitani aż tak na ciebie
zadziałało? Facet, znajdziesz sobie miliard takich dziewczyn.
-O to chodzi. Chciałbym mieć dziewczynę,
której nie obchodzi to, czy mam pełny portfel.
-Taką też sobie znajdziesz…
-Jak? Isao, chociaż raz chciałbym usłyszeć
od kogoś coś innego niż „Jestem twoją fanką Sakurai!”
-Jak wrócisz, to będę codziennie powtarzał
ci, że masz najgorszą fryzurę na świecie.
-Nie o to mi chodzi.
-Aki, dziesięć lat, stary. Tyle razem
gramy, skąd ja wezmę innego wokalistę? Zrób sobie przerwę, czy coś, ale… Chcesz
odstawić muzykę na zawsze?
-Tak.
-Ale ty to kochasz!
-Kocham, ale tak też dobrze mi się żyje.
Wyobraź sobie, że cały dzień chodzę w dresie i nikogo to nie obchodzi.
-Nikogo?
-Nikogo – potwierdziłem. – Przed chwilą
byłem u sąsiadki po cukier. Dziewczyna jest nastolatką i wydawała się nie
wiedzieć, kim jestem.
-Okej, fajnie, ale zrozum – koniec z
koncertami, ze śpiewaniem, z fanami, ze wszystkim. Nie żal ci?
-Pewnie, że mi żal. Uwielbiam śpiewanie i
granie dla fanów, ale też mam inne potrzeby. Chcę znaleźć sobie dziewczynę, a
potem wziąć z nią ślub, mieć dwójkę dzieci, zestarzeć się, a to wszystko w tym
cholernym domku nad jeziorem.
-A czy kariera ci w tym przeszkadza?
-Niesamowicie. Mam dwadzieścia osiem lat i
do tej pory nie byłem w stałym związku. Wszystkie rozpadały się przed upływem
trzech miesięcy.
-Okej, dobra… To może zróbmy tak, że dasz
sobie miesiąc przerwy i znajdziesz jakąś dziewczynę, co?
Parsknąłem śmiechem.
-Isao, daj spokój.
-No proszę! Zrób to dla mnie, bo inaczej
menager mnie zamorduje. Wiesz, ile razy do mnie dzwonił i błagał, żebym cię
namówił do powrotu?
-Pewnie dużo.
-Dużo? Dużo?! Sto trzydzieści siedem razy.
I wysłał dwieście SMS-ów. Nie możesz mnie tutaj tak zostawić.
-Ech… Nie wiem. Na pewno potrzebuję
przerwy i to dłużej niż miesiąc.
-Tak wiem, tylko jak ja to powiem
Hoshikawie?
-Wierzę w ciebie. A teraz na razie, stary.
Będę piekł ciasteczka.
-Serio? Ostrzegłeś sąsiadów, że
prawdopodobnie wybuchnie pożar?
-Daj spokój, nie będzie aż tak źle.
-Nie będzie źle, jeżeli reszta domostw w
okolicy nie spłonie z tobą.
-Naprawdę bardzo ci dziękuję za wiarę.
-To braterska troska.
-Jasne… Ale serio, dam sobie radę.
-Mhm… Niech ci będzie, ale w razie czego
dzwoń na straż i uciekaj z domu… Nie, najpierw uciekaj, potem dzwoń.
Przeczesałem włosy dłonią i westchnąłem.
Może nigdy nie miałem ręki do gotowania, a dania spod mojej dłoni mogły zostać
pomylone z bronią biologiczną, ale jeszcze nigdy nie wywołałem pożaru… No i
miałem przepis. Co mogło pójść nie tak?
∞
Jak się okazuje – wiele rzeczy może pójść
nie tak. Na przykład – ciastka wyglądały pysznie. Dom nie spłonął. Kuchenka nie
wybuchła.
Ale ciastka smakowały solą.
Byłem na tyle dużym idiotą, żeby pomylić
sól z cukrem.
Opadłem na kanapę w salonie i zrozpaczony
kulinarną porażką włączyłem telewizor. Pech chciał, że trafiłem na kanał
muzyczny.
-A już za chwilę piosenka One Girl, ale najpierw – czy
wiedzieliście, że wokalista Pink Panthers uciekł z grupy? Tak, drogie panie!
Jedna z panterek już przestanie nas zachwycać.
Wywróciłem oczami i przełączyłem kanał,
gdzie leciała jakaś drama. Przynajmniej tam nikt nie zarzucał mi ucieczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz